Podobno był to najładniejszy dzień jesieni i ja się z tym zgadzam, takiego dnia pewnie już nie będzie. Jedna z niewielu godnych tras na taką pogodę to droga dookoła Zbiornika Czorsztyńskiego, kto jechał wie dlaczego ;). Chętnych niewielu Arek i Patryk, który chyba za szybko stracił ochotę do dalszej jazdy (trochę więcej wiary, nawet jakby tam nas nie było to i tak warto wyjechać). Pierwsza trudność to Krośnica, następnie odbijamy na Czorsztyn, do którego właściwie nie wiem czemu nie pojechaliśmy, potem od Niedzicy zaczynają się hopki, za którymi jest stromy podjazd na Falsztyn, zjazdy i podjazd na Przełęcz Knurowską z mnóstwem zakrętów i wąską drogą pełną motocyklistów. Wszystkie podjazdy ciężkie (szczególnie jak się jedzie z Arkiem) ale okraszone niesamowitymi widokami. Właściwie na koniec z Arkiem mieliśmy niedosyt, jakoś mało tego wszystkiego było!
Kolejna odsłona klasyku nowosądeckiego ;). Tym razem miałem okazję przejechać ją samotnie, Librantowa na początek ścigania bez porządnej rozgrzewki to dla mnie duże wyzwanie. Z jazdy (oprócz pierwszego podjazdu) jestem zadowolony, rzadko zdarza mi się przejechać 60km samemu w mocnym tempie.
Trenuje kolarstwo od 2005 roku. Pierwsze cztery lata na góralu, teraz zdecydowanie szosa lubię góry, ale lepiej jeżdżę po płaskim i pagórkowatym terenie.